Cztery Łapy

border collies / yorkshire terrier
Tu jesteśmy:


Ostatnio byłam z Lucky'm i z Chochlinką w lubelskiej galerii, a to z okazji Międzynarodowego Dnia Dogoterapii. Dookoła całej galerii były poustawiane różne psie stoiska: psy do adopcji, stoisko z psami które zajmują się dogoterapią oraz stoisko z szkołą dla psów - czyli my i nasz klub Temperament. Wyglądało to tak:


Przy okazji można zobaczyć, że oba moje psiska zostały 'twarzami' marki TNT Temperament ;) I reklamują ją zacnie na plakatach, wizytówkach i ulotkach!


Po praz pierwszy odważyłam się wziąć dwa psy w podróż pociągiem. Miałam straszne wizje i myśli że nie ogarnę dwóch psów na raz, jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. W pociągu była cisza, natomiast w samej galerii bardzo dzielnie i jedno i drugie siedziało w klatce. Siedziały pojedynczo lub razem bez problemu. Może to dziwne, ale bardziej bałam się w tym względzie o Lucky'ego; Chochlinka jest przyzwyczajona do klateczki i bardzo ładnie się w niej zachowuje, potrafi włączyć off'a w każdym miejscu, natomiast Lucky to taki typ, który musi wszystko zwiedzić, zobaczyć, wszędzie go pełno, ma dużo energii i zazwyczaj nie ma zamiaru odpoczywać w obcym miejscu.

Zadaniem psów było wytrzymywać mizianie ludzi, oraz Lucky dodatkowo biegał agility, robił pokazy posłuszeństwa i sztuczek. Tak jak pisałam wcześniej oba moje psy lubią ludzi, inaczej nie wystawiałabym ich na parogodzinne mizianie obcych im osób. Papiś miał świetny socjal, odnalazła się w nowym miejscu znakomicie. Trochę niepewnie zareagowała na dzieci stukające balonami, ale poza tym była świetnie na mnie skupiona, bardzo ładnie też się szarpała ignorując wszelkie rozproszenia :))

Lucky...puchnę z dumy mając takiego psa. Kazałam mu usiąść przed bannerem widocznym na zdjęciu powyżej, po czym sama odchodziłam spory kawałek, tak że ja go widziałam on mnie nie. Grzecznie siedział na zostań, nie zerwał ani razu - obok przechodzili ludzie dziwiąc się że ten pies tak sam. Siedzi. Przy bannerze. Właścicielki nie widać, a on siedzi. Siedzi jak posążek i robi za żywą reklamę ;)

Jednocześnie uświadamiam sobie ile pracy, ile czasu, ile cierpliwości kosztowało mnie dojście do tego co on teraz prezentuje. Sporo wysiłku który się opłacał. Teraz mam porównanie - psa 'czytam Ci w myślach' (Lucky), który już zna mnie na wylot; i psa 'wytłumacz mi czego ode mnie wymagasz a ja to zrobię' (Chochlinka), która poznaje magiczne działanie klikera oraz inne tajemne sztuki i dopiero uczy się tego 'czytania w myślach' :)

Patrzę sobie na tą moją borderową sucz, z którą zaczynam to wszystko od początku i... z jednej strony jest to niezwykle motywujące/fascynujące móc uczyć psa bez jakichś utartych (złych) nawyków, zapisywać tą czystą kartkę i móc robić lepiej, unikając błędów popełnionych z poprzednim psem. Z drugiej jednak strony, boję się bardzo co przyniesie przyszłość, czy podołam wyzwaniu, czy uda mi się wychować ją na fajnego bordera? Zostawanie, tak wypracowane z Lucky'm - z małą trzeba zaczynać znów - kroczek, dwa, zmiana tempa, wydłużanie czasu, dodawanie rozproszeń, łączenie tego w jedną całość - dużo pracy! Podobnie z innymi rzeczami. Musiałam odkurzyć pokłady cierpliwości i wyrozumiałości - bo o ile jestem przyzwyczajona że mówię coś Lucky'emu i on to robi, tak Chochlikowi muszę zmniejszyć kryteria, muszę modyfikować swoje plany, by nie wymagać od niej zbyt dużo. Jednak mam w sobie motywację, praca z nią daje mi dużą satysfakcję, a możliwość wykorzystania tego co nauczyłam się na Lucky'm, i jednocześnie nauczenia się nowych rzeczy jest niezwykle inspirująca! :) 

Jeśli mam być szczera, bałam się że i mnie dopadnie widoczny często syndrom 'pierwszego psa sportowego'. Jeszcze przed przyjazdem Korbo-Aslanki do mnie zapowiedziałam hodowczyni i znajomym: jeśli w którymkolwiek momencie zauważycie że przeginam, to powiedzcie mi o tym. Czyjąś pracę łatwiej ocenić, ja samej czasami mogę nie zauważyć że robię coś źle/za dużo. Sama się jednak zdziwiłam, bo nie czuję parcia by codziennie uczyć nowej sztuczki ;) Pilnuję się bardzo by robić tyle na ile ją w danej chwili stać; kończyć sesje w odpowiednim momencie itd... Zobaczymy jak będzie dalej ;))






        





               10 vs 14 tygodni















Nie mam pojęcia KIEDY ona tak wyrosła! Tak tak, nadal jest szczeniaczkiem, nadal jest papisiem, słodką puszystą kulką, ale coraz dalej jej do bobasa który do mnie przyjechał miesiąc temu... :( ;) Pyszczek coraz poważniejszy (chociaż nadal Chochliczy!), łapki coraz dłuższe, sierściuszka dziecięca powoli wypada i pojawiają się dorosłe kosmyki... 
Za szybko, za szybko rosną te maluchy...  


Mam już zmontowaną połowę filmiku, trzeba teraz znaleźć pomysł na pozostałe ujęcia i kolejna produkcja z życia borderka powinna się niebawem pojawić!

Drugi pies w domu oznacza zmianę 180*. Dla domowników oraz dla obecnego już psa, który do tej pory jako jedynak miał poświęcaną całą uwagę i był w centrum zainteresowania. 

Mija już trochę czasu odkąd mam dwa psy. Nie jest idealnie, nie zawsze jest różowo, ale powoli zaczynamy ustalać sobie jakiś wspólny plan dnia, powoli uczymy się wychodzić na spacery na dwie smycze, papiś powoli zaczyna rozumieć co mu wolno a czego nie, tak więc z dnia na dzień jest nam coraz łatwiej się dogadywać.

Avia 13 tyg


Lucky odkrył w sobie nowe pokłady borderowatości. Chce być bardziej borderowy od bordera, chce robić wszystko najlepiej, stara się dawać z siebie 120% normy, by to jego docenić, jego pogłaskać, jemu dać smakołyka. I tak na przykład szarpiąc się z Chochliczkiem wydaje z siebie różne dźwięki, warczy, mruczy, potrząsa głową. W ogóle zabawki nawet leżące na podłodze (a nie trzymane w moich rękach) stały się atrakcyjne, potrafi je sobie nosić, gryźć, podgryzać... Na spacerach przechodzi samego siebie. Zapomniał nagle o komendzie 'biegaj' (czyli: nic od ciebie nie chcę, rób co chcesz, nie zawracaj mi głowy ;) ). Tak więc gdy borderek wesoło hasa sobie i poznaje świat, Lucky ciągle siedzi przy mnie. I siedzi. I się patrzy. I ani drgnie. Wie że mam w kieszeni karmę - stara się być jak najgrzeczniejszy, a jednocześnie jak najbliżej mnie, żeby być pierwszym na wypadek gdybym rozdawała żarcie. Wymusza na mnie pracę, chce bym z nim ćwiczyła, domaga się bardziej niż border bo on CHCE.




Chochlinka z kolei z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakuje.
Szarpiemy się, przywołujemy, ćwiczymy kontakt, siad, leż, zostań, target ręki, trochę kręcenia się zadkiem dookoła książki. Może nic nowego, ale chcę by najpierw to opanowała w zadowalającym mnie stopniu. Fajne jest to, że ma w sobie tyle pozytywnej energii, która przekłada się też na mnie - i wspólne spacery/sesje klikerowe - niezależnie od tego co robimy kończymy obie z uśmiechem na twarzy i pełną satysfakcją :)


Jak widać, powooli nabieram pewności by brać pełny skład na spacer - droga na smyczach nie jest łatwa i bezstresowa, ale od momentu w którym puszczam psy luzem jest już świetnie, bo oboje bardzo się pilnują i tworzą zgraną drużynę :)