Łowca gryzoni
Pamiętam jak mój brat sprawił sobie chomika. Ja miałam Lucky'ego, on też chciał mieć jakieś zwierzątko. Zjawił się w domu z małą puchową kulką, umieścił w klatce, wszyscy podziwiali i się zachwycali.
Wszyscy, oprócz Lucky'ego. On miał nieco inne zamiary w stosunku do nowego przybysza i nie miało to nic wspólnego z przyjaźnią. Gdy tylko go zauważył wpadł w trans - nie dało się go odciągnąć od klatki, szczekał, chciał gryźć metalowe pręty chomikowego domku, jak to nie pomogło to próbował okładania klatki łapami. Mały, niepozorny york mówisz? Słodka maskotka, mówisz? Nie. To po prostu terrier.
Nie dział krzyk, nie działało kuszenie parówką, kiełbasą, największymi śmierdzielami (które normalnie zjadłby z Twoimi palcami włącznie). Lucky był w takim opętaniu, że próbując go odciągnąć prawie ugryzł mnie w rękę, czego nigdy nie odważyłby się zrobić.
Później - dzięki ciężkiej pracy było lepiej, będąc w pokoju z chomikiem potrafił utrzymywać kontakt ze światem, ale nadal był bardzo pobudzony.
W "specyfikacji" yorka, czyli opisie rasy możemy przeczytać
Yorkshire terriery oddawały nieocenione usługi wypłaszając i chwytając
króliki. Cenną zaletą okazała się wtedy ich długa szata, gdyż znacznie
ułatwiała szybkie chwycenie psa w razie konieczności ucieczki. Yorkshire
terrier okazał się również namiętnym łowcą szczurów, które były
prawdziwą plagą miejsc, w których mieszkali ubodzy górnicy.
oraz:
Yorkshire ma wiele cech teriera, w tym instynkt myśliwski, który może być skierowany zarówno na domowe zabawki jak i na gryzonie w ogrodzie.
No cóż. Widząc małe ruszające się coś, w tych 2 kilogramach psa odpalił się trybik, zapaliła się lampka i odezwał się ślad przodków.
Genów nie oszukasz...
Ł-owca
Lucky miał kota na punkcie chomika. Co zatem zaprząta głowę Avii? Łowca. Ale taka biała. W końcu border to pies pasterski.Użytkowanie: Pies owczarski.
Klasyfikacja FCI: Grupa 1 – Psy pasterskie i zaganiające. Sekcja 1 – Psy pasterskie. Próby pracy wymagane.
Wytrzymały, zdolny do ciężkiej pracy pies owczarski, bardzo łatwy do układania.
- wzorzec FCI
Pierwszy raz udało pokazać mi się Avii owce na początku maja. Pod okiem naszej hodowczyni, która o pasieniu ma o wiele większe pojęcie niż ja udało się zrobić dwa wejścia i sprawdzić, czy Avia będzie zainteresowana owcami.
Do pasienia byłam nastawiona sceptycznie. Słyszałam opowieści o zmianie zachowania psów, które miały pokazane owce i zaczęły zaganiać potem samochody/rowerzystów, a także różne inne historie. Poza tym nie interesowało mnie, nie uważałam by było to nam potrzebne do szczęścia; pieniądze które miałabym wydać na pasienie wolałam przeznaczyć na frisbee/agility.
Co mnie zaskoczyło?
Mimo że mój "instynkt" do owiec był znikomy i nie przejawiałam zainteresowania tym tematem, to byłam bardzo ciekawa zachowania Avii. Dotychczasowe próby pokazania jej koni, krów czy innych "nietypowych" (nie-psich) zwierząt kończyło się burczeniem, niepewnością i zachowywaniem dystansu. "Hau, wiem że tam jesteście, widzę was, ale hau! Nie próbujcie się zbliżyć, wrrr... <pańciu, gdzie piłeczka? szarpaczek? poróbmy coś>". Gdy zobaczyła owce miałam wrażenie, że ktoś podmienił mi psa. Jej zachowanie zupełnie różniło się od szału Lucky'ego; Avia dokładnie śledziła wzrokiem każdy owczy ruch, patrzyła jak zahipnotyzowana, nic innego dla niej nie istniało. o..w...c...a!
Niesamowite.Na pewno jakieś światełko instynktu się zapaliło. Jednak życiowa dewiza Avii to "wszystko co robię robię dla mojej pani i razem z nią". Dlatego też mówiąc polecenia kierunkowe Avia traktowała jak zadanie na zasadzie: wykonam komendę. W pewnym momencie dostałam też kij, którym miałam sobie pomagać, natomiast Avia widząc że coś trzymam w rękach uznała to za super okazję do zabawy. Wow, ale fajnie, pani ma dłuugiego kijka, pobawmy się, pogryźmy go. Co tam owce, jak tu taka okazja się trafiła. Kij musiał pójść w odstawkę ;)
Potem już jednak ładnie zaczęła reagować i uruchomił się tryb pracy. Myślę że jeszcze chwila minie zanim rudy polik pokaże na co ją stać, jednak potencjał jest. Avia musi nauczyć się być bardziej niezależna i zrozumieć, że ona pracuje, ja jej w tym pomagam, ale to nie ja jestem na tym polu najważniejsza i zadanie do wykonania nie jest związane ze mną.
Było to bardzo fajne doświadczenie, móc zobaczyć co tam siedzi głęboko ukryte w główce mojego borderka ;) Nie zmieniło się też w żaden sposób jej zachowanie, tak więc na pewno spróbujemy jeszcze kiedyś tej formy aktywności.
Genów nie oszukasz...
A czy Wy robicie coś z swoimi psami zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem? Rozwijacie ich naturalne predyspozycje rasowe? Jestem bardzo ciekawa, piszcie! :)
zdjęcia dzięki uprzejmości Kasi Jakubczyk, High Tesion BC
Było to bardzo fajne doświadczenie, móc zobaczyć co tam siedzi głęboko ukryte w główce mojego borderka ;) Nie zmieniło się też w żaden sposób jej zachowanie, tak więc na pewno spróbujemy jeszcze kiedyś tej formy aktywności.
Genów nie oszukasz...
A czy Wy robicie coś z swoimi psami zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem? Rozwijacie ich naturalne predyspozycje rasowe? Jestem bardzo ciekawa, piszcie! :)
zdjęcia dzięki uprzejmości Kasi Jakubczyk, High Tesion BC
Z moim charciem możliwe ze w przyszłości wystartujemy w coursingu jeśli bedzie gdzies blisko. Na chwile obecna na własna rękę biegamy po polu z wabikiem. Genialnie jest tak patrzeć na psa który robi cos do czego został stworzony :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam z moja suka ON z linii użytkowej na pasieniu. Od razu było widać duże zainteresowanie owcami. Wpuszczona do koszaru od razu zaczęła poganiać owce w moją stronę. Santa jest suką o bardzo dobrze rozwiniętym instynktem łowczym, więc to była walka pomiędzy dwoma żywiołami. Aczkolwiek głęboko zakorzeniony pierwotny instynkt pasienia przeważył i Santa zaganiała w bardzo pięknym stylu. Ma nawet zdaną Próbę Instynktu Pasterskiego ;)
OdpowiedzUsuńWow, użytkowy, pasący onek?! Super, jestem pod wrażeniem! Można gdzieś Was śledzić, jakiś blog, stronka? :)
UsuńJa kiedyś baaardzo bałam się układać śladów mojemu ogarowi. Sądziłam, że jeszcze bardziej zacznie się zawąchiwać i nosa mu od ziemi nigdy nie oderwę. I tak wiele razu uciekał (kieeedyś ;)), nie chciałam ryzykować. Ale kiedy jego zachowanie pogorszyło się tak, że już gorzej być nie mogło (czyli W OGÓLE nie przychodził na komendę, prał jak lokomotywa żeby wąchać innych ludzi i wszystko w jego otoczeniu, a wszystko co uciekało miało być gonione) zdecydowałam się udać na mały trening d osoby zajmującej się tropieniem sportowym. Komendę "Szukaj!" mieliśmy już duużo wcześniej, a Moro spisał się pięknie. Po dwóch następnych spotkaniach sama układałam mu ślady, jednocześnie pracując nad skupieniem. Zachowanie 3-letniego wtedy psa zmieniło się diametralnie. Na lepsze ;) Po ok. roku pracy miałam wymarzonego psa,który mnie kocha, ufa mi i oczekuje ode mnie wskazówek. A sześcioletni teraz Moro odnalazł przyjemność w agility :) Uważam, że bardzo ważne jest zaspokajanie instynktowych potrzeb naszych psów. A wykręcanie się właścicieli kundelków, że ich pies nie jest w typie żadnej rasy to i instynktów nie posiada, to (jak napisałam wcześniej) WYKRĘCANIE SIĘ. Każdy pies ma jakieś predyspozycje, które można wyłapać chociażby z problemów, jakie nasz pies sprawia. Dla mnie to niesamowite, jak bardzo inne jest zwierzę, kiedy robi coś, co jest tak głęboko w nim zakorzenione. Każdy powinien tego spróbować, nie ważne jakiego ma w domu psa :)
OdpowiedzUsuńDzięki Wiktoria za ten długi i ciekawy komentarz! Wiem jak takie przemiany cieszą, bo to samo przechodziłam z Lucky'm - mnóstwo pracy - ale satysfakcja jest ogromna. Gratulacje takich wyników!
Usuń