Poznań 2012. Mistrzostwa Europy dog frisbee podczas kolejnej edycji Dog Chow Disc Cup. Wyruszam w podróż z Lilą i Andrzejem - znajomymi z Lublina, biorę z sobą Lucky'ego. Czuję niesamowite podekscytowanie; po raz pierwszy zobaczę tylu psiarzy, po raz pierwszy obejrzę freestyle na żywo i po raz pierwszy poczuję atmosferę DCDC. Mam jednak do wykonania jeszcze Tajną Misję ;)
W Poznaniu jestem umówiona z dziewczyną i jej psem - borderem. Spotkanie to było kluczowe w dalszym rozwoju wydarzeń, ponieważ wkrótce border ten - suczka o imieniu Korba, miała urodzić małe borderzątka.
"I tak powstał chocapic!"
Tak - wszystko wypadło pomyślnie i po 9 miesiącach trzymałam w rękach MOJEGO borderka, córkę Korby. Poznań był początkiem - nomen omen - poznania: rasy, hodowcy, początkiem nadziei na spełnienie marzeń :) W 2012 poznałam Kasię i Korbę, a w 2013 również w Poznaniu zajęły one II miejsce w startersach. Cytadela jest więc dla nas szczęśliwa; jest miejscem szczególnym.
Nowe pokolenie
W 2015, w tym samym parku, na tym samym placu debiutuje córka Korby. Razem z Avią stawiamy czoła świetnym zawodnikom z kraju i zza granicy. Bardzo się cieszę, że debiut mój i Avii był właśnie w tym miejscu. Wystartowałyśmy w kategorii starters i super pro toss&fetch.
fot. Animal Pictures - Sara Nizioł |
Pierwsze koty za płoty - starters
Jeśli chodzi o startersy, to występ ten był dla naszego teamu bardzo cenną lekcją.
Jestem osobą, którą bardzo zżera i paraliżuje stres >w tym miejscu muszę przeprosić wszystkich bliższych i dalszych znajomych jeśli się nie przywitałam, nie porozmawiałam, nie byłam zbytnio towarzyska - ale ten weekend był na tyle stresujący, że nie miałam w głowie nic innego jak myśli o występach ;) < . Liczyłam się z tym, że wychodząc na pole startowe mogę nie wiedzieć co z sobą zrobić. Martwiłam się tym bardziej, że ani razu nie miałam przećwiczonego całego freestyle'u. Pamiętałam i miałam opanowany tylko początek, reszta była jedynie "w zarysie". Cóż... z występu nie jestem zadowolona, i nie będę ukrywać - nie był on udany.
Vault od pleców, który jeszcze 10 min wcześniej wychodził nam ślicznie nie wyszedł, dog catch nie wyszedł, wybiło mnie to z rytmu do tego stopnia, że nie wiedziałam co dalej mam robić i w sumie spisałam nasz występ na straty. Mój odwieczny problem na treningach, gdzie brakowało mi dysków i zostawałam z pustymi rękami, na zawodach przerodził się w coś zupełnie odmiennego - inteligentnie postanowiłam łapać tyle dysków ile się da. W efekcie nie wiedziałam co z nimi zrobić :P Zaczęły mi wypadać z rąk i przestałam nad tym panować. Dalszą część freestyle zapamiętałam jako bezradność i serię samych niezłapanych backhandów (one mają moc, co tam inne rzuty - w sytuacji stresowej backhand backhand backhand). Z pozytywów - uwielbiane przez nas multiple na nodze były ok, wyszły też flipy. Jestem dumna też z Avikowego zaangażowania, pracy w trudnych i nowych warunkach oraz wielkich starań złapania koślawych dysków. Dzielna czekolada, ona zawsze daje z siebie 100%.
Zła na siebie zeszłam z pola. Widząc poziom innych teamów wróżyłam sobie pewne ostatnie miejsce i zaczęłam się zastanawiać, czy nasza "kariera" frizbowa nie zakończy się na tym występie. Ku mojemu zaskoczeniu nie byłyśmy ostatnie, a 27/35. Ale to jeszcze nie koniec - czekał nas toss do freestyle, coś w rodzaju drugiej rundy - która mogła poprawić lub pogorszyć naszą sytuację. Wyrzuciłyśmy na nim 11.5p, co sprawiło, że podskoczyłyśmy do góry i zajęłyśmy 22/35 miejsce! :)) Biorąc pod uwagę czarne myśli i moje przewidywania, to ten wynik cieszy bardzo. Cieszy też wyrozumiałość sędziów do naszego debiutu :) Dało mi to dużo nadziei i bardzo pomogło. Stać nas na więcej, następnym razem będzie lepiej!
fot. Martyna Rybak |
Pierwsze koty za płoty - super pro toss&fetch
O ile na freestyle wychodziłam cała drżąca, o tyle toss okazał się konkurencją przy której zachowuję stoicki spokój. Zdziwiłam się tym, że na jednych zawodach można przeżywać tak skrajne emocje ;) Pierwsza runda - wychodzę, rzucam, Avia łapie i mamy 18 punktów. Ci którzy rzucają wiedzą, że to całkiem fajny wynik :) I to jeszcze w debiucie! Oddałam 7 rzutów, 1 Avia nie złapała, przy pozostałych latała pięknie. Czekolada jest na tyle kochana, że (o ile się nie mylę) do każdego dysku wyskakiwała, łapała go w powietrzu dając nam kolejne punkciki :) Druga runda poszła nam nieco gorzej, 14p, co ostatecznie dało nam 42 miejsce na 112 drużyn. Avia jest moim małym geniuszem - jeszcze niedawno narzekałam, że odbija dyski, nie łapie i ojeny jeny... - tymczasem tu łapała wszystko co się dało :)
fot. Agata Łapińska |
Nie wiedziałam, że na finałach będzie dartbee a dzięki Tobie teraz wiem :D Tak myślę, żeby się na nie zapisać ;) Uwielbiam tą konkurencje, bo nie jest na czas a Kentucky szybko nie wraca i ma problemy ze skupieniem. Super Wam poszło :) Potem będzie co raz lepiej, na początek zawsze jest najgorzej. Ja również nie potrafię radzić sobie ze stresem :P
OdpowiedzUsuń